W TPSA, jak ostatnio wspominałem, przepracowałem tylko 6 miesięcy. Bądź aż 6 miesięcy, zależy jak na to patrzeć. Ale mniejsza o to, moja pisanina ma być historią telekomunikacji, nie Jarka.P żali do całego świata 🙂
Pożegnawszy się z tepsą przez kilka tygodni byłem bezrobotny, a że akurat były wakacje, ja zaś zobowiązań nie miałem żadnych, to używałem sobie. Ot, rozsyłałem jakieś CV, nawet jakieś pomysły na własny biznes miałem (które nigdy z fazy pomysłu nie wyszły), aż wreszcie któregoś dnia kolega z roku wspomniał, że ktośtam od nas „do simensa poszedł”. I że tam przyjmują wszystkich jak leci, dobrze płacą, dają służbowe samochody i mieszkania służbowe nawet zapewniają! Oczywiście, że się zainteresowałem, kto by się nie zainteresował, prawda? Troszeczkę co prawda mi bruździł fakt, że była to praca w samej stolicy, ja zaś wtedy mieszkałem z rodzicami w niedużym mieście jakieś 100km od Warszawy, jednakże nie był to dla mnie wielki problem. Usamodzielnić się już chciałem, poza tym w moim mieście wtedy szalało bezrobocie największe w województwie (główny pracodawca na cały region, jedne z większych zakładów przemysłowych w Polsce zostały chwilę wcześniej „sprywatyzowane”, głównie przy pomocy wielu ciężarówek, a potem iluś kłódek), w pobliskich większych miastach nie udało mi się znaleźć innej, sensownej pracy, a że w domu nic mnie właściwie nie trzymało, postanowiłem zaryzykować. Kolega udostępnił namiary, zadzwoniłem, miły pan po drugiej stronie potwierdził, że poszukują inżynierów, bardzo się zainteresował, gdy powiedziałem, że jestem byłym pracownikiem TPSA i poprosił o CV. Wysyłałem je faksem, na poczcie, podobnie zresztą, jak kilka wcześniejszych, do innych firm. Faks wydrukował potwierdzenie, ja zaś przeżyłem lekkie zdziwienie, gdy zamiast spodziewanego „Siemens” zobaczyłem na potwierdzeniu jakiś dziwny i kompletnie mi wtedy nic nie mówiący skrót ZWUT.
(źródło: google streetview, celowo przedstawiam mniej atrakcyjny widok od strony „produkcji” a nie reprezentacyjnego budynku głównego, bo po pierwsze w czasie, gdy się tam zatrudniłem, budynek główny był jeszcze rozebrany do gołej żelbetowej konstrukcji, po drugie, ZWUT a potem „nasza” część Siemensa mieściła się własnie w tej mniej reprezentacyjnej części, w głębi za widoczną na zdjęciu halą)