Odrobinkę nietypowa tematyka dziś będzie, ale muszę, bo coś trzeba utrwalić!
Jak wiadomo, dziś jest największe święto po „gwiazdce” dla każdego dziecka, znaczy tytułowe Mikołajki. Tradycyjnie też jest ono obchodzone w szkołach, takoż więc i w szkole Wyjątka, obecnie lat 10, tyle, że Wyjątkowa wychowawczyni podeszła do sprawy dość oryginalnie, słusznie zauważając, że zwykle robione z tej okazji akcje typu „każdy kupuje wylosowanej osobie prezent do ustalonej kwoty” się nie sprawdzają zbyt dobrze i zarządziła, że dzieci będą sobie wręczać kartki z życzeniami mikołajkowymi, ale obowiązkowo mają to być kartki sporządzone własnoręcznie i z życzeniami dopasowanymi do osoby obdarowywanej, losowanie osób i obowiązkowa tajemnica (trwająca zwykle do najbliższej przerwy) oczywiście bez zmian.
Przeszkolony teoretycznie w Mediolanie oraz praktycznie przy okazji uruchamiania i testowania labu w Polkomtelu stałem się gotów do realizacji nowych zadań. W międzyczasie okazało się, że z silnej grupy, która w Mediolanie się szkoliła, specjalistą od sprzętu zostanę tylko ja oraz jeszcze jeden kolega, reszta grupy jakoś nie. No taka decyzja przełożonych, co poradzić, w nowej NokiowoSiemensowej rzeczywistości wiele takich decyzji było, zapadały one gdzieś na szczytach i na pewno miały sens, a że niepojęty dla nas, maluczkich, to zrozumiałe. Rzeczywistość ta zresztą kopnęła nas od samego początku, bowiem do uruchamiania pilotażowego kontraktu dla Polkomtela zostaliśmy wraz z kolegą dołączeni do wielce oryginalnego zespołu: jednoosobowej firmy specjalizującej się w uruchamianiu radiolinii, której właścicielem, prezesem oraz jedynym pracownikiem był szkot imieniem Bryan, w zespole miał być osobą decyzyjną w kwestiach technicznych, sympatyczny człowiek, świetnie przygotowany do pełnionych zadań, imponująca wiedza o radioliniach (jak się okazało potem, trochę mniejsza o całej reszcie telekomunikacyjnej otoczki). Drugą osobą był manager, który był opryskliwym i nieprzyjemnym Austriakiem, nie kryjącym swych poglądów na temat Polski, Polaków i polskiej pracy (i nie były to zachwyty bynajmniej). Do tego trzeba jeszcze dołożyć pracownika biurowego specjalizującego się w wysyłaniu maili „do wszystkich” oraz mieszczące się we Włoszech wsparcie techniczne z typowo włoskim podejściem do zgłaszanych problemów i mamy w zasadzie komplet 🙂
Radiolinie – jakie są, każdy widzi. Wystarczy zadrzeć głowę i na dowolny większy budynek w miejskich warunkach spojrzeć, jeśli tylko budynek się wyróżnia wysokością z otoczenia, niemalże na 100% się na jego dachu takowe znajdą:
(Biprostal Kraków, zdjęcie: Maciej Janiec, licencja: CC) Czytaj dalej
Przy okazji robienia porządków w zdjęciach wypłynęło mi kilka ilustracji do ostatnio opisywanych rzeczy, więc zanim zacznę opisywać zapowiadane ostatnio radiolinie, jeszcze mała retrospekcja.
Panie i Panowie, oto RONiU Warszawa!
Wreszcie znalazłem trochę czasu i wreszcie go zainstalowałem. Działa:
Wraz z nasycaniem się polskiego rynku telekomunikacyjnego Fastlinkiem, zaczęły się u nas wielkie przemiany w biznesie, przemiany, które w moim odczuciu były początkiem wieloletniej zapaści branży telekomunikacyjnej. Krótko mówiąc – dopadł nas korpowirus.
Znaczy, oczywiście, na pewno nie mam racji, nie rozumiem mechanizmów, jakimi się rządzi nowoczesny rynek, oceniam rzecz z subiektywnego, wąskiego punktu widzenia, nie dostrzegając szerszej perspektywy i tak dalej, niemniej… niemniej tak właśnie to widzę. Czytaj dalej
Ponieważ część 13 miała być o wtopach i potknięciach, a nie zmieściło się w jednym wpisie, stąd ten nietypowy numerek. Bo jak ma być o pechu, to będzie. Konkretnie, będzie o anonsowanej już wczoraj największej i najgrubszej wtopie, z którą miałem do czynienia osobiście 🙂 Czytaj dalej
Przy tak ładnym, okrągłym numerku nie sposób właściwie opisywać cokolwiek innego niż wtopy, wpadki i potknięcia, prawda? 🙂
Nie ma systemów bezawaryjnych, Fastlink bezawaryjny też nie był. I choć wielokrotnie od pracowników utrzymania TP słyszałem, że jest pod tym względem o niebo lepszy od konkurencyjnych systemów dostępowych (np. w warszawskim RONiU mawiali pracownicy zajmujący się równolegle Fastlinkiem, Anymediami i jeszcze jakimś polskim systemem, którego nazwy niestety nie pamiętam, że przy tych dwóch pozostałych właściwie bez przerwy coś się dzieje, Fastlink zaś… po prostu działa), to jednak awarie i różnorakie problemy się zdarzały. W miarę, jak w Polsce Fastlinka przybywało, gwarancyjnie świadczone wsparcie zaczęło zabierać tyle czasu, że wreszcie została stworzona u nas osobna komórka zajmująca się tylko i wyłącznie serwisem. Oczywiste jest, że znalazłem się w jej składzie, prawda? 😉 Czytaj dalej
Jesień na całego, sezon ogrodowy się kończy, czas więc na jakieś podsumowanie zmian. O brukach już było, o nawadnianiu było i to nieraz, czego zaś nie pokazywałem na pewno, to tarasu w jego obecnej formie:
Po wprowadzeniu teoretycznym, czas na historię właściwą, historię mojej kariery jako fastlinkowego specjalisty 🙂
(ONU, foto: www.mptelecom.pl) Czytaj dalej