Ciekaw jestem, czy komuś jeszcze przyszło do głowy, by w dobie żarówek-ledówek dostępnych w cenie poniżej 10zł za sztukę robić własne 😉 Bo ja właśnie, korzystając z wolnej chwili machnąłem sobie taką. Póki co istnieje czysto wirtualnie, ale jak mi tylko z Chin przypłynie worek ledów (~3$ za 100szt. półwatowych „warm-white”), zrobię, to pokażę działające.
Ściany naszego domu są pomalowane już równych pięć lat. Wyglądają zaś, zwłaszcza miejscami, jakby były malowane nie pięć lat temu, a conajmniej piętnaście. A w międzyczasie przebywała pomiędzy nimi na codzień ekipa węglarzy. Jest to, nie bójmy się tego wprost powiedzieć, w dużej mierze zasługa naszych dzieci kochanych, które wbiegając prosto z dworu, z zabaw błocie dajmy na to, lecą biegiem do łazienki, bo bardzobradzobardzo muszą i po drodze, czarrrrną łapą na oślep klepią w okolice wyłącznika, bo za którymś razem na pewno się trafi. Nie, nie pokażę, jak wyglądają okolice tegoż wyłącznika (od oświetlenia parterowej łazienki), wstydzę się.
W dzisiejszym repertuarze: sztuka dramatyczna oparta na autentycznych wydarzeniach:
„Wyjście z Poślizgu„
Wiecie jaki jest najwspanialszy, najlepszy i najbardziej rozwijający twórczo plac zabaw dla dziecka, które lubi majsterkować, regularnie miewa niesamowite pomysły oraz bardzobardzo fascynuje się budową różnych urządzeń? Składnica złomu! Jako dzieciak każde wakacje i każdy niemal dzień wolny od szkoły spędzałem u swoich dziadków, niedaleko których znajdowała się może nie tyle składnica złomu, co raczej ogromne, dzikie wysypisko śmieci, ale ponieważ bywały tam śmieci również i przemysłowe, obiekt ten był dość bliski ideału. Ech, te dziury w spodniach, plamy po oleju maszynowym na nowokupionej kurtce (olej był mocno zużyty, plamy nie sprały się nigdy), łapy wiecznie poparzone… długo by opowiadać 😀
Ech, czego my się właśnie o sobie nie dowiedzieliśmy…
Otóż, wyobraźcie sobie, że jak tylko Wyjątek się urodził, wraz z małżonką staliśmy nad nim, jeszcze w formie wyjącego 24/h tobołka (1) i rechocąc złowrogo planowaliśmy z sadystycznymi uśmieszkami, jak to poczekamy, aż Wyjątek będzie większy, po czym złośliwie odetniemy mu CAŁY INTERNET!!!!! Jak tylko się urodził, już planowaliśmy takie oszustwo!!!
Tak informacyjnie tylko: właśnie opublikowałem w dziale „Moje projekty” opis pierwszego klocka z mojej automatyki domowej. Poniżej na zachętę zdjęcie działającego urządzenia, ja zaś osoby zainteresowane zapraszam. Za merytoryczne uwagi w temacie będę wdzięczny.
Tu zaś, dla osób potencjalnie zainteresowanych, ale nie do końca rozumiejących, co to właściwie jest, dwa słowa wyjaśnienia: toto służy do włączania i wyłączania świateł zewnętrznych wokół domu. Uprzedzając pytania: tak, możnaby je włączać „normalnie”, włącznikiem i też by świeciły. Ale to takie prostackie by było… I nie gasłyby same. I nie meldowały się na monitorku w kuchni, że cośtam jest włączone. I sterowanie bramą i wrotami garażowymi nie mogłoby usłużnie włączać światła w garażu. No jak za króla Ćwieczka by było po prostu, nic tylko łuczywo w dłoń i wilki przeganiać…
Jesień tu zapanowała, nic się nie dzieje, liście spadają tylko…
Dla rozruszania zatem, proszę wycieczki, zaczniemy sobie nowy temat, temat z gatunku moich ulubionych. Sterownik
Tak w ogóle, przymierzam się powoli do opublikowania w dziale „Moje Projekty” opisów swojej automatyki, tylko tak jakoś czasu nie ma, żeby się za to zabrać. Póki co, na zachętę, wczoraj zmontowane płytki kolejnego klocka tejże automatyki:
Robię sobie właśnie porządki w prywatnych galeriach ze zdjęciami i przy okazji różne cudeńka znajduję, sfotografowane i zapomniane. Cudeńka w większości mają charakter raczej rodzinny, ale jedno muszę pokazać, choćby w celach autopromocyjnych 😀