O, takie coś:
Przepraszam za soczysty tytuł (bo nikt chyba nie ma wątpliwości, co do tego, przy czym będę się upierał na konferencji, że mam kolegę o ksywie Kulson i to do niego są skierowane słowa), ale musiałem jakoś wyrazić swój stosunek do tematu.
Przy okazji opisywania automatycznej rolety wspominałem, o ile mnie pamięć nie myli, że teraz kolej na obecne w innych naszych oknach żaluzje. Wewnętrzne, takie… zwykłe, listkowe, jedyne, co w nich jest niezwykłe to fakt, że listki są drewniane, mechanizm zaś i budowa są typowe do bólu. Podobne żaluzje mieliśmy w naszym poprzednim mieszkaniu i tamże je z powodzeniem przerobiłem na automatyczne, robiąc to jeszcze na procesorze z czasów tak mniej więcej Wizyty Ottona III w Polsce, czyli na AT89C2051. Żaluzje miały swoje narowy, ale generalnie działały całkiem nieźle aż do końca naszego pobytu w tamtym mieszkaniu. Mechanicznie było to wykonane w ten sposób, że króciec do kręcenia żaluzjami był sprzężony z niedużym silniczkiem z wbudowanym reduktorem do 100RPM, silniczek choć mały, wystawał w formie kalafiora nad obudową żaluzji. Zdjęć niestety nie mam, nie prowadziłem wtedy aż tak drobiazgowej dokumentacji swojego majsterkowania.
Niestety, żaluzje okazały się być jednym z tych tematów, które na papierze wyglądają na działające, ale zrobić praktycznie nie dadzą się w żaden żywy sposób. Po prostu nie i koniec! Jak perpetuum mobile zupełnie. Które też wynalazłem niegdyś, jako dwunastolatek (czy jakośtak) – wymyśliłem, że zepnę silniczek z prądnicą zarówno mechanicznie jak i elektrycznie (tak, by silnik kręcąc prądnicą wytwarzał prąd do zasilania się), to będe miał prąd za darmo i było to dla mnie tak pewne i oczywiste, że gdy poszedłem z tym do szkolnej nauczycielki od fizyki, a ta zamiast paść z wrażenia, zaczęła rechotać na całą klasę, powtarzając „co ty, P., perpetuum mobile wynalazłeś? Hehehehe?”, zupełnie nie wiedziałem, o co jej chodzi i co w mym genialnym pomyśle takiego śmiesznego.
Perpetuum mobile niestety nie chciało działać, w dodatku dziadek się na mnie zdenerwował okrutnie odkrywszy brak dynama w swoim rowerze (ech, ciężki jest los wynalazcy). I żaluzje, niestety, też działać nie chcą, mimo licznych prób. I o tychże próbach chciałem dziś napisać…
Stacja sto sześćdziesiąta czwaaartaaaaaa! Wytrawiaaarkaaaa idzieee do woooojskaaaa!
O wytrawiarce pisałem tu sporo, dziś mija właściwie równa druga rocznica rozpoczęcia wytrawiarkowego tematu na moim blogu. W tym od lutego 2016, gdy odtrąbiłem pełen i 100% sukces nie pisałem o niej wcale. Najwyższy więc czas nadrobić zaległości i do wytrawiarki wrócić.