Takiego oto cudeńka się mój warsztat dorobił:
W pełni funkcjonalna frezarka dolnowrzecionowa do drewna, funkcjonująca jako przystawka do pilarki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by ją wyposażyć w samodzielne podwozie i używać jako w pełni niezależne urządzenie. Jeśli ktoś ciekaw szczegółów i historii jej powstania – zapraszam do lektury.
Dawno o rolecie nie pisałem, najwyższy czas nadrobić 🙂
Roleta w opisanej ostatnio formie niestety też nie popracowała zbyt długo, raptem kilka dni. Niestety, silniczek z przekładnią zastosowany pierwotnie okazał się być bardzo kiepskim silniczkiem:
Jego prędkość obrotowa 100RPM robiła co prawda wrażenie, roleta rozwijała się raźnie (10s na dwa metry długości rolety), ale niestety, jechanie na granicy maksymalnego momentu obrotowego okazało się być bardzo krótką jazdą. Po kilku dniach połamały się zęby, a scerbata psekładnia, niestety, nie działa.
Dziś będzie o naszym ogrodzie. Jest to temat mocno przeze mnie zaniedbany (opisowo) albo w najlepszym razie traktowany po macoszemu i utykany gdzieś na końcu wpisów. Tak więc pora to nadrobić. Bowiem, odkąd zaczęło u nas działać nawadnianie i w każdy bezdeszczowy dzień jest pod rośliny co wieczór pompowane aktualnie 1,8m3 wody, wszystko zaczęło nam wreszcie rosnąć. No… prawie wszystko. I o tym właśnie dziś chciałbym napisać, a na zachętę – zdjęcie dość nietypowego pajączka cyknięte w naszym ogródku:
Wspominałem jakiś czas temu konieczności wymiany siatki ogrodzeniowej na tyłach Domu w Lesie, bowiem dotychczasowa przestawała już coraz bardziej spełniać swą zasadniczą funkcję (i takie dziki dajmy na to przechodziły pod nią jak chciały):