Bliżej natury

Tak nas jakoś wzięło ostatnio z małżonką na naturyzm. Ale nie, spokojnie, naturyzm w naszym wykonaniu nie polega bynajmniej na wyleganiu się małżeństwa w wieku…. powiedzmy, średniawym na podwórku w niekompletnym odzieniu, nasz naturyzm jest bardziej adekwatny do realiów. A realia u nas – leśne takie raczej. Dom położony w lesie, widok z okien na las, za ogrodzeniem las dalej się ciągnie, to i aż się chce czasem do tego lasu wychodzić. No bo wiadomo, las to las, jest gdzie pobiegać, jest gdzie pokrzyczeć, śmieci wywalić, ognisko jakieś – no jak to w lesie, wiadomo, potrzeby są liczne 😉

Dobra, żarty żartami, ale możliwości prostego wychodzenia do lasu za nasze ogrodzenie naprawdę nam brakowało i już od pewnego czasu chodził nam po głowie pomysł: dorobić drzwi do lasu
Pomysł pojawił się już dawno, najpierw jako żart, potem coraz częściej powtarzany jako żart coraz mniej śmieszny, aż wreszcie przy okazji zakupu materiałów na wspomniany w ostatnim wpisie stolik pod pilarkę postanowiłem kupić kilka profili więcej i wspomniane drzwi do lasu dorobić przy pierwszej nadarzającej się okazji. Na tą zresztą nie trzeba było długo czekać, długi weekend, święto pracy – idealny moment! 
Znów samochód poszedł na wygnanie, a garaż został zamieniony w ślusarnię. Dwa piwa, dwie tarcze do cięcia stali i 25 elektrod później powstało coś takiego:

Zdjęcie przedstawia furtkę w trakcie osadzania, ale rzecz nie była taka prosta. Pierwotnie w tym miejscu stał sobie słupek. Ten lewy. Stał sobie samotnie, sam jak palec, niczym nie podparty. Pospawawszy samą furtkę oparłem ją o drzewo, a sam zająłem się tymże słupkiem. Dospawałem mu przyporę, na która poszedł jakiś stary słupek ogrodzeniowy stojący ku wieloletniemu utrapieniu małżonki w kącie podwórka z etykietką „bo to się może przydać”. I proszę: pięć latek minęło, jak z bicza strzelił i proszę, przydał się? Przydał!
Pod tęże podporę musiałem rzecz jasna wykopać dół, tamże drugi koniec podpory czekał na zabetonowanie. Do samego słupka dospawałem zawiasy i stwierdziłem, że teraz jest właściwy moment na próbne powieszenie furtki. No tak, żeby się upewnić, że pasuje.

Pasowała. Na zawiasy wskoczyła z jedynie lekkim oporem, otwiera się, zamyka, otwiera zamyka… kurka, tylko co ona taka krzywa jakaś, przecież prosta była. Moment, otwiera się, jak mówiłem…. o, otwiera się i otwarta jakoś ku upadkowi się chyli…. na bok!
Co tu dużo pisać. Nasze ogrodzenie od strony lasu jest sporo starsze od Domu w Lesie, stoi sobie już dobrych dziesięć lat. Stalowe słupki betonowane w gruncie, bez żadnej podmurówki wystającej ponad poziom gleby i choć trochę chroniącej słupek u dołu. One były robione ze stalowych profili ze ścianką 2mm grubą, tylko że niestety owa ścianka na poziomie gruntu to po 10 latach było 2mm ale rdzy, nie stali. Słupek stał pionowo chyba głównie z powodu znanego z fizyki obowiązującej w klasycznych filmach rysunkowych („ciało zawieszone w przestrzeni pozostaje w bezruchu dopóty, dopóki nie zorientuje się w swojej sytuacji„): bo nie zorientował się do tej pory, że już może się przewrócić. Cóż, furtka mu tą nową możliwość samorealizacji uświadomiła dość dobitnie. 

I co tu robić? Nowego słupka nie mam, poza tym zawiasy przyspawałem do obecnego bardzo solidnie, na dystansach z 8mm kwadratowego pręta, z drugiej strony już na ładnie przyspawana podpora i naprawdę bardzo, BARDZO nie chciało mi się tego wszystkiego teraz odcinać, resztę słupka wykopywać wraz z pecyną betonu, w której w gruncie siedzi. Ooooo nieeeee….. przecież to zupełnie dobry słupek jest, tylko raptem w jednym miejscu przerdzewiał sobie! Jak w starym kabarecie: jak jest traktor i w traktorze się zepsuje koło, to jaki jest ten traktor. Zepsuty? Nie, traktor bowiem ma jeszcze trzy koła dobre. Trzeba pozytywnie na świat patrzeć! 
U mnie stosunek słupka dobrego do słupka zepsutego był dużo korzystniejszy nawet, niż w tym traktorze, więc nie wahałem się ani chwili. Oryginalny słupek był z profila 50x50x2mm, zatem wewnętrzny wymiar pustki w środku: 46x46mm, a realnie, uwzględniając niedokładności walcowania, rdzę i zabrudzenia wewnątrz – no jakieś 44×44 spokojnie. A miałem resztę słupka 40×40 wykorzystanego na przyporę, akurat taki kawałek niecały metr długi. Przymierzyłem, pasował do tego, co wystawało z gruntu idealnie, z niewielkim luzem – no sztyft jak ta lala! 🙂
Rozrobiłem zaprawę betonową na płynnie, zalałem oryginalną rurę od wewnątrz „do pełna” i w ten płynny beton wbiłem sztyfta do połowy jego długości, beton wypełnił pustą przestrzeń, do wbicia sztyfta potrzebowałem już młota. Ułamany słupek nadziałem na wystającą część sztyfta, po czym całość od góry również zalałem betonem do pełna. Beton całość raz, że znakomicie usztywni, a dwa – ma dość dobre działanie antykorozyjne. Oryginalny słupek przerdzewiał sobie, jak oględziny wykazały, głównie od wewnątrz, gdzie nie był niczym zabezpieczony antykorozyjnie. Cóż, teraz na to nie ma szans. Planowałem jeszcze przewiercenie całości u dołu i danie tam śruby z nakrętką, która miała całość ustabilizować, ale jak się po zalaniu wnętrza słupka betonem okazało, nie ma takiej potrzeby, całość jest stabilna i ani drgnie. 

Prawy słupek został osadzony dzisiaj, całość zabetonowana zastyga sobie niespiesznie (zimno, niestety, beton wolno wiąże), furtka związana ze słupkiem, między nimi listewki ustawiają mi roboczy „dystans” między jednym a drugim, całość związana drutem – w ten sposób nie muszę się zastanawiać, czy na pewno słupek względem furtki jest dobrze ustawiony, ja to wiem, że on jest dobrze ustawiony, bo nie ma innej możliwości 🙂 Sam prawy słupek zaś pochodzi z demontażu, pierwotnie stał on sobie jako element ogrodzenia między Domem w Lesie a posesją sąsiada. Kilka lat temu wespół wzespół z sąsiadem zdemontowaliśmy to moje, mocno już po budowie sfatygowane ogrodzenie (w międzyczasie dwukrotnie rozkradzione oraz wielokrotnie demontowane i od nowa rozstawiane przez budowlańców) i ów słupek wraz z przyporą też sobie stał w rogu działki „bo to się może przydać”. I też się przydał 🙂 Musiałem mu tylko dospawać płaskownik oporowy, żeby furtka przy zamykaniu nie przelatywała na drugą stronę, tylko się o coś opierała. 
Furtka będzie jeszcze pomalowana (obecnie ma na sobie jedynie podkład antykorozyjny) i póki co położę na niej kawałek siatki. Docelowo też będzie na niej siatka, chcieliśmy, żeby się jak najmniej wyróżniała z otoczenia (może nawet tą poprzeczkę w jej połowie niepotrzebnie zrobiłem….), tylko, ponieważ cała siatka w tamtej stronie ogrodzenia będzie w tym roku wymieniona na nową, to i na furtce też pojawi się nowa, taka sama.

Tyle o furtce Naturyzm jednak przejawiał się nie tylko w ten sposób. O ile ja od kilku dni opętany wizją drzwi do lasu właściwie nie rozstawałem się z hełmem od spawarki (kupiłem sobie w zeszłym roku taki automatyczny, samościemniający, fajna sprawa, domorosłym spawaczom-amatorom polecam, choć może nie od razu, na samym początku warto jednak, by ta lewa, wolna ręka była czymś trwale zajęta, odruchowe sięgnięcie celem przytrzymania czy poprawienia czegoś w przypadku spawania może być naprawdę bardzo, BARDZO złym pomysłem), tak małżonka moja również nawiązywała bliższe kontakty z naturą, jednak bardziej niskopoziomowo, powiedzmy. Żona sięgnęła bowiem do podstaw cywilizacji: ludy pierwotne, epoka kamienia… powiedzmy stawianego jeden na drugim, budowle megalityczne, tajemnicze symbole na pustyniach… 
Oczywiście, my do dyspozycji nie mamy pustyni, a jedynie nie tak znów dużą działkę budowlaną, w dodatku w znacznej części porośniętą lasem, takoż nie dysponujemy kamieniołomem i armią niewolników, więc megalit w naszym wydaniu wyszedł taki raczej mało megalityczny, ale cóż… Jaki Dom w Lesie, takie Stonehenge…

Stonehenge jest w stanie surowym, świeżo zmontowane przy pomocy zaledwie jednego niewolnika. Docelowo ma być obsadzone różnościami i stanowić coś w stylu skalniaka. W tle, bliżej domu, tam, gdzie właśnie zaczyna po zimie odżywać różnoraka roślinność, też będzie skalniak, tyle, że większy. Jedno z drugim będzie stanowiło komplet. 

PS: małżonka po przeczytaniu powyższego wpisu stanowczo zaprotestowała przeciwko nazywaniu megalita skalniakiem, bo to nie ma być skalniak, tylko… tylko skalniak na zioła. Znaczy, nie skalniak tylko spirala. Na zioła. Albo ślimaczek. Też na zioła. Nie mylić ze ślimaczkiem na ziołach. 

 

This entry was posted in , , . Bookmark: permalink.

2 Responses to Bliżej natury

Rysiek
Commented:  5 maja 2017 at 11:59

Teraz (bo przy stoliku pod krajzegę raczej nie) żona nigdy nie powie że spawarka jest zbędnym narzędziem w domu 🙂

    A nie, broń Boże, to nie moja małżonka, jeszcze nigdy słowa krytyki nie wypowiedziała pod kątem kupowanych przeze mnie narzędzi, a jeśli już to w druga stronę raczej, że tanie coś chcę kupić i potem znów będę klął, że badziew kupiłem, więc może lepiej od razu kup lepsze? 🙂
    Obecnie używana spawarka stanowi zresztą prezent, który własnie od małżonki otrzymałem kilka lat temu w prezencie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Archiwum

  • 2021 (3)
  • 2020 (2)
  • 2019 (8)
  • 2018 (9)
  • 2017 (24)
  • 2016 (66)
  • 2015 (39)

Wyszukiwanie

Licznik odwiedzin

0391062
Visit Today : 375
Hits Today : 485
Total Hits : 1245148
Who's Online : 5