Kochanie, wyniesiesz śmieci?

Gdyby stworzyć ranking najbardziej znienawidzonych tekstów padających w przeciętnym domu, to powyższy z pewnością byłby na mocnej pozycji w pierwszej dziesiątce. I nie, absolutnie nie chodzi mi tu o to, że „kochanie” ma tych śmieci nie wynosić, bo smutna prawda jest taka, że wynieść je trzeba. Prędzej, czy później (bo oczywiste i naturalne jest, że każde bez wyjątku kochanie słysząc powyższy tekst, na 100% odpowie „zaaaraz”, „to potem się wyniesie” i jeszcze kilka takich innych), ale zrobić to w końcu trzeba, bo śmieci mają to do siebie, że nie wynoszone w pewnym momencie zaczynają się usamodzielniać i potem już dość skutecznie potrafią się przed wyniesieniem bronić same.

Mieszkający w mieszkaniach blokowiskowych mają tutaj sprawę prostą: zawartość kosza wynosi się na śmietnik, a to, co się dzieje z zawartością śmietnika nie obchodzi ich już nic a nic. Szczęśliwcy mieszkający we własnych domach mają jednak obowiązek podwójny: prócz normalnego wynoszenia zawartości kosza do śmietnika, muszą też niestety wynosić i zawartość śmietnika. W dodatku robiąc to w kooperacji ze służbami oczyszczania miasta. Konkretnego dnia, od wczesnego poranka kubeł ze śmietnika ma być wystawiony przed posesję, a potem, po opróżnieniu przez służby, stamtąd zabrany. 
O i to jest właśnie gwóźdź dzisiejszego programu. To wystawianie kubła. Bo o ile kosz spod zlewu (zawartość, znaczy…) można wynieść do śmietnika zawsze, można to zrobić samemu, można stosownie wytreswychować dzieci, można też (oczywiście, czysto teoretycznie to piszę, słyszałem, że tak się da 😉 ) mieć taki magiczny kosz na śmieci, który po trzecim powtórzeniu „zaaaraaz” opróżnia się jakoś samoczynnie i nie wiadomo kiedy, tak to nieszczęsne wystawianie śmietnikowego kubła przed posesję niestety nijak się nie poddaje tresurze. No trzeba wystawiać, w dodatku trzeba wystawiać w odpowiednie dni i o odpowiedniej porze (a oczywistym jest, że jest to wczesne rano, w ten dzień akurat leje jak z cebra bądź sypie śnieg z.. nawet nie z deszczem, a od razu z „błotem pośniegowym”), a biada tym, którzy zapomną, bo wtedy wywózka śmieci ich ominie (Panowie Śmieciarze przecież nie zniżą się do dzwonienia do furtek i przypominania, co to to nie!) i jest problem, bo kubeł pełen, a kolejne wynoszone śmieci gdzieś się muszą podziać.

No zdarzyło się nam, nieraz już. A to się zapomniało, a to się daty wywózki pomyliły… O metodach zaradczych myślałem już od dawna. Tyle, że cały czas myślałem prosto: jak sobie usprawnić przypominanie o tym obowiązku. I tu była litania pomysłów (część z nich jest zresztą wprowadzona w życie): karteczki z napisem „śmieci” przyklejone poprzedniego dnia do drzwi, wpisy w kuchennym kalendarzu ściennym, stały termin przypomnienia w androidowym terminarzu, terminarz wbudowany w system domowej automatyki, wywalający odpowiednią porą oczoje… duży i wyraźny, powiedzmy, komunikat gdzieś na terminalu. 
wszystko to są bardzo dobre i bardzo skuteczne metody, ale niestety, świadczą one o ograniczoności i myśleniu bez polotu. Bo tak: gdzie jest zasadniczy problem? W tym, że się zapomina? NIE! To, że się zapomina to jest problem pochodny, wynikowy. Problem, z którym nie ma sensu walczyć, ponieważ należy zwalczać przyczynę, a nie skutek. A przyczyną, owym zasadniczym problemem jest tutaj co? Ano, sam fakt konieczności wystawiania owego nieszczęsnego kubła przed posesję. I to trzeba zwalczać!

Oświeciło mnie niedawno, po jakiejś kolejnej wtopie z pomylonym terminem wystawienia kubła. Gdy już skończyłem kląć jak szewc na własną sklerozę i na wszystkich wokół, przyszło mi do głowy, że dlaczego do ciężkiej Anielki to ja mam ten cholerny kubeł wystawiać? A co to w ogóle za wyzysk i niesprawiedliwe traktowanie domowników? To u licha, książe jeden, musi czekać, aż mu drzwi śmietnikowe przed nosem ktoś otworzy i go wyturla te raptem dwa metry? Nie może leń patentowany sam się ruszyć???? I o tym właśnie będzie, mam nadzieję, że cały cykl odcinków, bo temat się zapowiada na rozległy, będzie o czym pisać, a i mnie się przyda pozbieranie pomysłów i idei do kupy i (daj Boże) komentarze osób patrzących na całość z boku. 
Temat cyklu – trzymając się Dundersztycowej terminologii: KUBŁOWYSTAWIATOINATOR.

Pierwsza wizja: kubeł, taki typowy śmietnikowy kubeł 120l (powyżej obrazek ilustracyjny) postawiony na jakiejś platformie jezdnej z własnym napędem i całość jako autonomiczna jednostka wyjeżdżająca sobie przed posesję, a potem na nią wracająca. Do tego oczywiście furtka śmietnikowa otwierana siłownikiem. Pomysł nie powiem, podobał mi się (zwłaszcza, że idea zbudowania jeżdżącego robota chodzi mi po głowie już od kilku lat), miał jednak zasadniczą wadę: tąże właśnie autonomiczność. Taka platforma byłaby potężnym urządzeniem, mogącym wzbudzić niezdrową ciekawość otoczenia i po pierwsze wielce prawdopodobne byłoby, że jej kariera skończyłaby się podobnie, jak przygody R2D2 i C3PO na Podlasiu:

 z tą może jedynie modyfikacją, że z uwagi na typowe zainteresowania lokalnej żulii w moich stronach wynalazek nie skończyłby w roli bimbrowni, tylko raczej stałby się fragmentem jakiegoś bezwypadkowego auta w idealnym stanie i z bardzo niskim przebiegiem. Albo po prostu: wylądował na najbliższej składnicy złomu, zamieniony na równowartość dwóch tanich win.
Druga wada, również wynikała z autonomiczności wynalazku, a mogła się objawić nawet przy krystalicznej uczciwości otoczenia, w wyniku jakiejkolwiek awarii czy to softu, czy hardware’u. Ot, wyobraźcie sobie taki kubełek na śmieci, raźnie spierdzielający po pełnej samochodów  drodze publicznej w kierunku zachodzącego słońca…
Pojawiły mi się więc dwa wnioski racjonalizatorskie: po pierwsze, jakoś „przywiązać” platformę do miejsca pracy, po drugie – maksymalnie ograniczyć kosztowność wynalazku. Oczywista konkluzja: jeśli chcę jakoś przywiązać wózek do stałej trasy, zapewne jakąs stalową linką czy wręcz łańcuchem, to może go jednocześnie taką uwięzią napędzać? 

Druga wizja: wózek wyposażony w cztery kółka, z możliwością jazdy tylko przód/tył, ciągany na stalowej lince albo na łańcuchu rowerowym, napęd na stałe wewnątrz śmietnika, linka (lub łańcuch) musiałaby się przewijać na rolce mocowanej jakoś przed śmietnikiem. Ta rolka mi się tutaj nie podobała,  podobnie jak nie podobała mi się wizja wózka, przekrzywionego choćby przy załadunku kubła, który przestaje jechać „prosto”, a zaczyna jechać tak jak po potrąceniu stoi, czyli np. prosto w krawędź furtki. Potrzebne było coś, co by stabilizowało tor jazdy i uodparniało wynalazek na możliwość skrzywienia. No i sama linka stalowa – dobrze byłoby ją też jakoś zabezpieczyć. 

Tak wykwitła wizja trzecia: nie zwykłe kółka, a rolki profilowe jeżdżące po szynie z kątownika, a do tego profil półotwarty, taki jak do bram suwanych, zamocowany na sztywno, a platforma byłaby suwliwie mocowana do normalnego bramowego wózka jeżdżącego w takim profilu. Tego już byle złomiarz by nie wyrwał, stabilizacja toru jazdy też na piątkę. I ten pomysł rozpatrywałem już na poważnie, bruździła mi tylko ta linka napędowa. Bo mając taki ładny profil aż się prosiło schować tam do środka i tą linkę, niestety wraz z wózkiem nie mieściła się zbyt dobrze i powstawało ryzyko zakleszczeń. Niemniej na pomyśle zafiksowany byłem na tyle skutecznie, że zrezygnowałem zeń dopiero po inżynierskim podejściu do kwestii napędu. Tu dopiero, przy rozpatrywaniu dostępnych silników i wymaganych przełożeń oświeciło mnie. Oświecenie miało postać myśli: „kurcze, idealnie byłoby, gdyby to się dało napędzać śrubą”. Zaraz po tym nastąpiła druga myśl: „ale miszczu, przecież to się da napędzać śrubą!!!! W Castoramie za rogiem mają w sprzedaży eleganckie dwumetrowe pręty gwintowane, co więcej potrzeba? 

Tu już poszedł w ruch program do grafiki 3D, bo musiałem rzecz jakoś zwizualizować, a akurat była świetna okazja – Autodesk, co niech im biznesowi klienci hojnymi będą, zrobił świetny ruch i swojego CADa Fusion 360, normalnie kosztującego jakieś skromne kilka tysięcy PLN za roczną licencję, udostępnił za darmo do niekomercyjnego użytku dla hobbystów, trzeba im tylko imienny cyrograf podpisać, że to na użytek własny, niekomercyjny. Ograniczenia dotychczas używanego Design Spark Mechanical bolały mnie już mocno i od jakiegoś czasu rozglądałem się za czymś nowym, Fusion 360 okazał się strzałem w dziesiątkę! 
Ale do rzeczy: platforma!

Takie coś mi się urodziło, póki co bez podłogi: lewa strona jeździ na rolkach (gotowe od bram jezdnych, kilkanaście PLN/szt.) po szynie z kątownika, co zapewnia stabilizację toru jazdy i „gładkość” ruchu. Prawa strona została wyposażona w normalne gumowe kółka, które będą się turlać po kostce brukowej kosztem pewnego pogorszenia gładkości ruchu, ale dzięki temu wyeliminuję potencjalny powód do wybijania sobie zębów przez osoby wchodzące do śmietnika od strony naszej posesji: prawa szyna byłaby akurat w poprzek wejścia. Osie kółek mocowane na sztywno, żadnego resorowania nie ma, bo i po co, śmieciom i tak wszystko jedno, najwyżej całość w czasie jazdy będzie sobie trochę turkotać, trudno 🙂 No i na samej platformie „klatka bezpieczeństwa” wymuszająca postawienie kubła na śmieci w prawidłowej pozycji i choć trochę zabezpieczająca go przed przewróceniem/zsunięciem. Całość spawana z profila 20x30x2, myślę, że nic solidniejszego nie jest tu potrzebne, całość nie jest znów tak duża (50×57,5cm w poziomie).

I teraz napęd: w sklepie za rogiem mogę kupić gotowy pręt gwintowany, dajmy na to M12 o dwumetrowej długości. Taka długość starcza mi aż nadto, bowiem śmietnik ma szerokość 150cm, do tego 30cm muru w świetle furtki i zostaje nam jeszcze 20cm, które może sobie wystawać przed furtkę. Będzie raptem 10cm nad ziemią, w miejscu, gdzie się nie da i tak chodzić (drzewko obok rośnie), więc nie powinno nikomu przeszkadzać.

Tak to sobie wymyśliłem (widok „od dołu”): nakrętka „pociągowa” mocowana strzemionami do tylnego narożnika platformy będzie ją wypychać przed furtkę, jeśli całość wyjedzie do samego końca pręta, to cały wózek znajdzie się przed ogrodzeniem. Strzemiona są mocowane wahliwie, dzięki czemu nieuniknione nierównoległości między śrubą a szyną jezdną nie będą mi niepotrzebnie obciążać śruby napędowej. Oczywiście na rysunku brak śrub mocujących to wszystko, nie chciało mi się ich wrysowywać, uznałem je za oczywistą oczywistość 🙂 Zresztą sam wygląd i mocowanie strzemion pokazane na tym rysunku jest też raczej luźną ideą, jeszcze do przemyślenia.
Sama śruba napędowa oczywiście nie lata, musi być jakoś mocowana. Na końcach łożyska, na nich będzie podparta, a całość dwóch metrów śruby – niestety jednak lewitować musi, ale mam nadzieję, że M12 jest na to wystarczająco mało wiotkie, zwłaszcza, że tu nie będzie jakichś ogromnych obrotów, raptem kilkaset RPM w porywach. Cała śruba, jak wcześniej wspominałem ma być bezpiecznie schowana wewnątrz profila półotwartego (30x30x2), który jednocześnie ma być dodatkowym prowadnikiem dla nakrętki pociągowej. Czytelnie powinno to być widoczne na przekroju:

do nakrętki dospawany ścinek pręta kwadratowego, w którego bokach wyfrezuję rowki prowadzące, a do tego jeszcze dospawana tuleja do mocowania strzemion. Sam profil będzie stanowił korpus i jednocześnie główną podporę całego napędu, dlatego będzie mocowany końcami do muru śmietnika, a jeszcze po drodze będzie miał kilka nóg podporowych opartych o bruk, stanowiących jednocześnie sztywne połączenie z szyną z ceownika, bo jednak warto by było, żeby to było cały czas w jednej i niezmiennej geometrii. 
Końce pręta jak już wspominałem tkwić mają w łożyskach i to jest temat jeszcze nie do końca rozgryziony. Pokażę to może na rysunku od strony samego napędu. Rysunek pokazuje napęd ze zwariowanego kąta (prawa strona jest rzeczywistym dołem), ale w tym położeniu widać wszystko co trzeba. Jest pręt napędowy, jest profil stanowiący obudowę i jest łożysko. Inne elementy napędu na razie pomińmy. 

W pierwszym odruchu chciałem po prostu dać tam zwykłe kulkowe łożysko, pręt wraz z łożyskiem podeprzeć, a choćby na plastikowej kształtce drukniętej na drukarce 3d, która by ciasno pasowała do wnętrza profilu i miała ciasno pasowane gniazdo na łożysko, ot dla pewności jeszcze, żeby się nie przesunęło, może od boku wstrzelę po wkręcie M4, żeby to ustabilizować. Przyznam się zresztą po cichu, że ta kształtka jest tu na rysunku nawet wrysowana, jednak zorientowawszy się na szczęście w porę w babolu, który popełniam, wstydliwie wygasiłem jej widoczność. W czym problem? Ano w tym, że nie chodzi tylko o to, by śruba była podparta. Przede wszystkim chodzi o to, by „coś” przeniosło całą siłę potrzebną do ruszenia z miejsca i pociągnięcia ważącego kilkadziesiąt kilogramów kubła ze śmieciami. Przecież jedynym elementem, który tą siłę będzie wywierał, będzie nasza śruba. A żeby śruba mogła ciągnąć (lub pchać, zależnie od punktu widzenia), musi się gdzieś zaprzeć. I niestety, jest więcej, niż pewne, że plastikowa drukowana na 3D kształtka, blokowana na swoim miejscu wkrętami M4 by po prostu została przez śrubę wypchnięta w całości, razem z tymi wkrętami jeszcze przy pierwszym próbnym rozruchu. Zdecydowanie trzeba tu czegoś solidniejszego, jakichś metalowych opraw, solidniej związanych z profilem, a zamiast „zwykłego” kulkowego łożyska chyba jednak trzeba użyć łożyska skośnego, dostosowanego do przenoszenia obciążeń wzdłużnych. Zatem będą na końcach metalowe oprawy (muszę tylko wykombinować, jak je zrobić przy swoich możliwościach warsztatowych), śruba będzie dodatkowo blokowana na swoim miejscu segerami i powinno być OK. Problemem pewnym co prawda są tu same łożyska, bo jak się zdążyłem zorientować, tak małych łożysk skośnych niemal nikt nie produkuje, ale udało mi się znaleźć w katalogach, łożysko o numerze 3800, dostępność w PL niemalże zerowa, na szczęście udało się je znaleźć u chińczyków. 

I teraz napęd. Powyższy rysunek właściwie wszystko pokazuje: dwa kółka zębate GT2 i napęd niewidocznym na rysunku paskiem zębatym (na aliexpress do wyboru do koloru). I do tego silnik. Już kupiony, porządny silnik od wycieraczek z samego MERCEDESA, spocznij! Całe 20zł mnie kosztował! Silnik fabrycznie wyposażony w dwie prędkości, jeśli byłoby mało, zawsze mogę jeszcze go płynnie sterować PWMem, choćby dla uzyskania łagodnego ruszania z miejsca. Przy śrubie M12 sprzężonej bezpośrednio z wałem silnika uzyskiwałem przesuw 10cm/s i 20cm/s. Po zredukowaniu przekładnią 1:2 będę miał odpowiednio 5 i 10cm/s co mi da prędkość przesuwu kubła „od końca do końca” odpowiednio ok. 40 lub 20 sekund. Czyli to nie będzie szybkie „myk i nie ma” tylko raczej majestatyczny ruch transatlantyka wpływającego do portu 🙂 I dobrze! Jak to się sprawuje w praktyce, czy wystarczy uruchomić po prostu „pierwszy bieg” a za chwilę przełączyć zasilanie na drugi, czy też szarpnięcie jest zbyt mocne i trzeba robić łagodny start przy pomocy PWMa – to się okaże po zespawaniu hardware’u przy próbach empirycznych. Sterowanie i tak będzie robione dopiero w drugim rzucie, to sobie dostosuję.

Silnik w całej okazałości, już po obcięciu (piłą ręczną uhehłałem, niezbyt równo, ale mniejsza, to ma działać, a nie być ładne) oryginalnej, a do niczego mi nieprzydatnej (z nią do napędu śrubą było o wieeeeeeeleeeee za woooolnoooo) przekładni:

Ślimak na ośce niestety musi zostać, rolkę napędową nań chyba po prostu wkleję na dobrego epoksyda z metalowym wypełnieniem, najwyżej wcześniej natnę to wzdłuż, żeby klej się nie zerwał i nie „wykręcił”.

I teraz wróćmy do samego wózka. To, co wcześniej pokazałem to jest sama rama nośna z kółkami. By na tej ramie postawić kubeł na śmieci, potrzebna jest jakaś podłoga. Najprościej – wiadomo, wystarczyłoby położyć na ramie kawał sztywnej blachy, np. ryflowanej 2mm. Tu mi jednak, gdy nad tym myślałem przyszło coś do głowy: nie mocować tej blachy sztywno do ramy, tylko dać ją na dodatkowej metalowej ramce stojącej na sprężynach, co by dodało namiastkę amortyzacji, a przy tym można byłoby prosto wykrywać jakąś krańcówką, czy na platformie stoi kubeł, czy nie stoi. Oczywiście kubeł może być zarówno pusty, jak i pełny, różnica w jego wadze będzie rzędu kilkudziesięciu kilogramów, zatem sprężyny należałoby… 

O, dokładnie w tym momencie, gdyby ktoś na mnie patrzył, z pewnością zobaczyłby taką podskakującą mi nad głową piłeczkę, jak u Pomysłowego Dobromira z niezapomnianej bajki. Zakrzyknąłem zresztą też jakoś podobnie, choć zdaje się, że dodałem jeszcze jakieś skrajnie odległe od bajki dla dzieci ogólnotechniczne zaklęcie na końcu. WAGA! Kubeł na śmieci może być pusty, może być pełny, może go też na platformie nie być wcale (z różnych przyczyn), jeśli byłbym w stanie zebrać to w formie informacji dostępnej do dalszej obróbki, to miałbym możliwość nie tylko zdalnego podglądu stanu zapełnienia śmietnikowego kubła (jako ciekawostkę właściwie tylko, bo wywóz śmieci i tak co dwa tygodnie, w ustalonych dniach), ale przede wszystkim, procesor mógłby inteligentnie sterować samym procesem wystawiania kubła, mając ciągłą informację o jego wadze wiedziałby, co się dzieje: przede wszystkim, czy w dzień W (jak Wywóz) warto wystawiać kubeł (bo może przecież być tak, że domownicy wyjechani na wakacjach i nie nasmiecili). Potem byłoby wiadomo, kiedy kubeł został zdjęty z platformy, oraz kiedy by na nią wrócił już pusty – wtedy, sterownik mógłby zarządzić powrót wózka z pustym kubłem do śmietnika.
O i ten pomysł mi się spodobał. Tyle tylko, że zamiast uginających się spreżyn i mechanicznego wykrywania faktu ich ugięcia poszedłem w nowoczesność i postanowiłem wykorzystać tensometry. Takie najprostsze, używane typowo w elektronicznych wagach łazienkowych są do kupienia u chińczyków za grosze, sprzedają nawet w kompletach po cztery z dorzuconym gotowym kontrolerem, co więcej do szczęścia trzeba? Oczywiście, amortyzacji w tym momencie jednak nie będzie, ale trudno. Dla komfortu ważenia śmieci warto ją poświęcić.

Tensometry w projekcie natychmiast się znalazły (chwała dostępnym w internetach darmowym bibliotekom z gotowymi rysunkami 3D popularnych komponentów), na nich dodatkowa platforma nośna. Całość będzie stanowić normalną wagę, zbliżoną do typowych łazienkowych (robionych na takich samych tensometrach). Co więcej trzeba? 

I na koniec oczywiście pokrywa z blachy ryflowanej 🙂

 

W całych tych dywagacjach pominęła mi się gdzieś furtka śmietnikowa. Która przed kubłem musi się otworzyć, a potem, za chowającym się kubłem zamknąć. Wspominałem co prawda na początku o siłowniku, ale siłownik tutaj też nie jest potrzebny. Zapas momentu, jaki daje śrubowy napęd całości jest na tyle duży, że mam nadzieję, spokojnie starczy i na furtkę. Wystarczy ją wyposażyć w elektrozaczep i samozamykacz (fabryczny albo na wariata zrobiony z jakiejś sprężyny). Potem przed włączeniem silnika wystarczy zwolnić elektrozaczep, a jadący wózek sam sobie tą furtkę otworzy, furtka szczęśliwie otwiera się na zewnątrz. A gdy wózek wjedzie z powrotem na miejsce spoczynku, dzięki samozamykaczowi furtka nam się zamknie 🙂

O i to tyle na dziś. Zdaję sobie sprawę, że cały projekt jest poważnym przerostem formy nad treścią, stanowi kliniczny wręcz przykład „Maszyny do gaszenia świecy” i jest to wariactwo czystej wody, ale…. czemu nie? 😀 W końcu nie takie wariactwa hobbyści wymyślają, to czemu ja mam sobie żałować? Na chwilę obecną mam z tego wszystkiego zrobiony skomplikowany rysunek, kupione cztery kółka i silnik od mercedesa. Łożyska i elementy przekładni pasowozębatej pozamawiane, stal kupię jak już będę się zabierał za spawanie ramy. O postępach będę informował 🙂

PS: zamiast rysunku sytuacyjnego niech będzie archiwalne zdjęcie z 2013 roku, z czasów, gdy ogrodzenie było jeszcze bez okładzin, a furtka dopiero powstawała, na nim widać właściwie wszystko co trzeba:

 

 

 

This entry was posted in , , , . Bookmark: permalink.

8 Responses to Kochanie, wyniesiesz śmieci?

Krystian
Commented:  22 lutego 2019 at 21:13

Jak to mówią, potrzeba matką wynalazku? Jak się człowiek zaprze, to i do wynoszenia śmieci, zaprzęgnie elektronikę? A tak na poważnie, super projekt. Czekam na dalszy rozwój tematu, i mam nadzieję że wstawisz filmik, prezentujący jak to działa. Pozdrawiam serdecznie.

marek
Commented:  24 lutego 2019 at 12:58

Wymagane jeszcze będzie minimum dobrej woli ze strony śmieciarzy, aby pojemnik po opróżnieniu wrócił na platformę, bo co się stanie jeśli pojemnik postawią obok? Wysunięta platforma i otwarta furtka blokujące chodnik do czasu aż wrócisz z pracy?
Pozdrowienia.

    Tak, miałem o tym napisać i zapomniało mi się 🙂
    Jest to niewątpliwie najsłabszy punkt wynalazku, w dodatku trudny do automatyzacji. Co prawda wyobraźnia podpowiada mi moduł voice, który po stwierdzeniu zdjęcia kubła z platformy wygłasza paszczowy komunikat „Uprzejmie proszę o odstawienie kubła na platformę”, a np. przy braku odstawienia w ciągu 30 sekund (chyba dłużej opróżnienie kubła nie trwa), komunikat jest ponawiany, może nawet w bardziej dosadnej formie 🙂
    Niemniej, nawet jeśli kubła nie odstawią, tylko pierdykną go gdzieś koło furtki, platforma zawsze może się schować do śmietnika pusta, a kubeł będzie czekał na powrót domowników, którzy go wstawią ręcznie – będzie to dokładnie taki sam tryb, jak obecnie, gdzie opróżniony kubeł (zwykle rankiem) i tak czeka na nas do wieczora na ulicy. Niemniej najważniejsza część całego cyklu, czyli samo wystawienie pełnego kubła odbędzie się już automagicznie, a o to w tym wszystkim przede wszystkim mi chodzi 🙂 Nawet jeśli skończy się to tak, że pusty kubeł trzeba będzie wciągać do śmietnika ręcznie, to będzie to już tylko drobna niedogodność.

    PS: bo ruchomego robociego ramienia, które by samo złapało za kubeł i go wstawiło platformie na plecy, dorabiać nie będę, mowy nie ma!

bajcik
Commented:  28 lutego 2019 at 12:52

Przydałby się opis jak tam sytuacja wygląda, czy kosz jest w jakimś kojcu, czy ten kojec przy ogrodzeniu i jak ogrodzenie daleko od drogi/śmieciarek. Plany i fotki. Bez nich trudno rzucać pomysłami.

Na przykład czemu nie postawić kosza na platformie przymocowanej na stałe do furtki, furtka się otwiera i kosz automatem się pokazuje na zewnątrz.

    Wspomniany śmietnik, to murowany kojec przy ogrodzeniu, o wewnętrznych wymiarach ok. 150x150cm. Na jednym boku tego kadratu jest furtka otwierana wprost na ulicę, z zawiasami w narożniku. Na tym samym narożniku, na przyległej ścianie jest druga furtka, prowadząca na teren posesji (i otwieralna tylko od strony posesji). Kubeł w obecnym układzie stoi przy ścianie przeciwległej do furtki na ulicę. Niestety nie mam stosownego rysunku, postaram się zrobić i pokażę. A póki co dodałem na końcu wpisu zdjęcie.

    Twój pomysł z powieszeniem platformy na kubeł na furtce tak, by otworzenie furtki było równoznaczne z jego wystawieniem na zewnątrz w pierwszym momencie wydał mi się piękny, wręcz idealny w swej prostocie i oczywistości. Niestety ma dwa słabe punkty: obie furtki są względem siebie położone tak, że kubeł wisząc na tej ulicznej blokowałby jednocześnie swobodne wejście do śmietnika przez drugą furtkę. A ponieważ wnętrze śmietnika naturalną koleją rzeczy stało się (samo!) składzikiem rzeczy, co się jeszcze mogą przydać, ale nie ma gdzie ich trzymać w domu (stare wiadra, kawał rury kanalizacyjnej, jakieś profile stalowe…), możliwość wchodzenia do wnętrza bez konieczności przepychania się między narożnikiem a brudnym zwykle kubłem na śmieci jest niezbędna i to raczej pomysł torpeduje. Ale jeszcze się temu przyjrzę, bo gdyby tak się dało zrobić, pomysł byłby z gatunku genialnych.

Bart3k
Commented:  1 marca 2019 at 09:29

Hmm.. A gdyby tak przerobić dwie furtki na jedną? Tzn w pozycji 0 (off=closed) furtka blokuje przejście między ulicą a kojcem, dostęp do śmietnika z posesji jest możliwy. W pozycji 1 (on=otwarte dla firmy wyworzącej śmieci) furtka otwiera się na ulicę ale jednocześnie blokuje dostęp z kojca do posesji. Tak tylko głośno myślę bo ciężko wydedukować ze zdjęcia czy furtka miałaby na tyle miejsca. No i do takiego schematu Twój system wyjeżdżania kubłem coby śmieciarze nie pominęli Waszych odpadów. Ruch furtki oczywiście na siłowniku do bramy, sterowanie podobne, dodatkowo do „obu” furtek elektrozaczepy ale to chyba opcja bo jakoś automaty do bram skrzydłowych tego nie potrzebują…

    Nie da rady. Wspólna furtka musiałaby wisieć na wewnętrznym narożniku słupka i otwierać się do wnętrza, co by i brzydko wyglądało od zewnątrz (furtka mocno „cofnięta” względem linii ogrodzenia) i było kłopotliwe w obsłudze, właściwie nic nie dając w zamian.

    @bajcik – zrobiłem wczoraj wizję lokalną z twoim pomysłem kubła wiszącego na furtce, bo nie ukrywam, że pomysł mi się podoba. O jak się okazuje, nie ma problemu z kubłem stojącym w świetle przejścia od podwórka, on się ładnie chowa za narożnikiem słupka na tyle, że nie przeszkadza we wchodzeniu, problem jest jednak inny: kubeł poruszając się wraz z furtką zawadza narożnikiem o przeciwległy słupek (ten współpracujący z zamkiem). Żeby się minął, kubeł musiałby być stawiany/wieszany tuż przy zawiasach furtki, a nawet wtedy jest na styk, z jedynie paroma centymetrami luzu. A gdybym kiedyś zmienił kubeł na trochę większy (na co mam ochotę, bo kubeł 120l niestety jest ciut za mały i bywa, że się nam przepełnia), nie zmieści się w takim układzie w żaden żywy sposób.
    Wyjściem mogłoby być nie mocowanie platformy na kubeł sztywno do furtki, a zrobienie czegoś w stylu kuchennego magic boxa, że furtka otwierając się dopiero wyciąga kubeł za sobą. O i to jest myśl! Bo zafiksowałem się na kuble stojącym przy ścianie przeciwległej do furtki, ale przecież on spokojnie może sobie stać przy samej furtce. Tak będzie zupełnie ok od strony użytkowej, a wyjazd kubła na zewnątrz będzie miał krótszą drogę do pokonania i nie będzie żadnych „potykaczy” w śmietniku. A czy furtka będzie otwierana siłownikiem (wtedy elektrorygiel niepotrzebny) i będzie jakimś systemem dźwigni wyciągać za sobą wózek, czy wózek napędzany śrubą będzie wypychał furtkę – to się jeszcze zastanowię, co korzystniejsze i prostsze w wykonaniu.

Paweł
Commented:  2 marca 2019 at 18:12

Przenieś zawiasy na drugą stronę od strony zawiasów pospawaj dwie furtki pod kątem prostym a na dole pomiędzy nimi podstawa na kosz (lub wieszak). otwieranie furtki na zewnątrz – kosz wystawiony a druga furtka (ta pod kątem prostym) blokuje wejście. Po zamknięciu i schowaniu kosza pierwsza furtka blokuje wejście. Nie potrzebna furtka między śmietnikiem a posesją.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Archiwum

  • 2021 (3)
  • 2020 (2)
  • 2019 (8)
  • 2018 (9)
  • 2017 (24)
  • 2016 (66)
  • 2015 (39)

Wyszukiwanie

Licznik odwiedzin

0381717
Visit Today : 77
Hits Today : 200
Total Hits : 1224674
Who's Online : 1