Słuchajcie, czy jeśli pięcioletnie dziecię całkowicie samodzielnie i dość… hmmm… asertywnie zwabia do siebie sześcioletnią sąsiadkę z posesji obok, po czym jak gdyby nigdy nic proponuje jej zostanie na noc, nie kryjąc intencji („możesz spać w moim łóżku”) i planując nawet takie drobiazgi, jak piżama („jak nie masz piżamy, to pożyczę ci swoją”), to jako ojciec dziecięcia powinienem być dumny, czy raczej się martwić? Bo kurczę, generalnie własnemu dziecku zazdroszczę, ja sam nigdy tak śmiały nie byłem, ale z drugiej strony jednak… nie wiem, nie wiem sam, co o tym myśleć 😉
A do domku wracając – po pracy dziś złapałem się za strugarkę i przygotowałem kantówkę na słupy zewnętrzne i oczepy oraz przerobiłem wyciągniętą z samego dna sterty pobudowlanej grubą deskę (35mm) na kompletne schody wejściowe. Znaczy, materiał na nie 🙂 Muszę teraz na spokojnie podumać w pracy (oczywiście, o ile prześladujący mnie ostatnio i nie dający spać w pracy Australijsko-Nowozelandzko-Izraelski kartel sie zlituje i da chwilę wytchnienia), czy jest sens takie cienkie kantówki łączyć w narożnikach na złącza ciesielskie, czy jednak dać sobie spokój i pionowe słupy pomocować normalnie, blaszkami. Zrobienie tego na czopach nie powiem, kusi, ale bez przesady, u licha. Wg internetów, takie połączenie powinno wyglądac jak na obrazku: