Na początku była pustka. I mężowskie obietnice (te z kategorii, ze jak mąż obiecuje, że zrobi, to zrobi i nie trzeba mu co pół roku przypominać! Szlag!). Pustka owa miała postać niezabudowanej przestrzeni pod skosami naszej sypialni, która to przestrzeń od samego początku miała być zabudowana meblami tamże wstawionymi, meblami specjalnie wykonanymi tak, by pod owe skosy pasować. Wystarczyło poczekać raptem kilka latek i proszę, voilla, sdiełano: